Artyści z całej Polski na plenerze w Celinach
10 lipca 2017
Ruszyła budowa obwodnicy Staszowa
12 lipca 2017

Nowa przewodnia siła

Jarosław Kaczyński to urodzony demokrata. Popiera społeczeństwo obywatelskie i będące jego emanacją organizacje pozarządowe, ale… tylko takie, jakie jemu odpowiadają. Popiera trójpodział władzy i niezależne sądownictwo, ale… dopiero wówczas, gdy cała władza jest w jego rękach, a sądownictwo „zreformowane” na jego modłę.

Stworzy Akademię Literatury i sam, osobiście wybierze twórców godnych do zasiadania w tak zacnym gremium… Oczywiście twórców z odpowiednim, zdaniem prezesa, dorobkiem i nienaganną – a jakże – moralnością… Również akt wyborczy prezes, jako urodzony demokrata, uznaje za najważniejszy przywilej obywatela, ale… najpierw trochę pomiesza przy ordynacji, bo w końcu „nasze – pisowskie – musi być na wierzchu”….

Za PRL mieliśmy zapisaną w Konstytucji „przewodnią siłę narodu” w postaci PZPR. Jarosław Kaczyński, który od początku rządów PiS, systematycznie serwuje nam powrót do PRL, poszedł o krok dalej – stał się jednoosobową „przewodnią siłą narodu”. Na razie tego w Konstytucji nie zapisuje. Przecież wszyscy dobrze wiedzą, kto tu trzyma władzę. A jak prezes uzna, że zapisać trzeba, to się szybko w Konstytucji dopisze. A jak! A kto zabroni? No chyba nie Trybunał Konstytucyjny?

Swoją pozycję „jednoosobowej grupy trzymającej władzę” prezes Jarosław potwierdził na ostatnim kongresie PiS. ON przemawiał. ON wskazywał kierunki. ON rozdawał pochwały. ON wreszcie upominał. Także ministrów w rządzie Beaty Szydło. Dla samej premier Szydło miejsca na kongresowe wystąpienie zabrakło. I to również było jasne przesłanie „kto tu rządzi”.

Więc jakąż to nam Polskę proponuje nowa przewodnia siła narodu? Zmieni ordynację wyborczą, bo jednomandatowe okręgi wyborcze, w których obywatel głosuje na konkretnego człowieka, a nie na partię, to – zdaniem prezesa – „sprawa bardzo wątpliwa z punktu widzenia demokracji” . No tak – prezes wierzy w siłę logo swojej partii, bo przecież wie, że w terenie nie ma ludzi, którzy mogliby pociągnąć za sobą wyborców. Na tym polega ta „wątpliwa sprawa”, do tej pory powszechnie uznawana za najbardziej demokratyczną formę wyborów (wszak wygrywa ten, kto dostanie więcej głosów). W ramach naprawy ordynacji prezes wprowadzi dwie komisje wyborcze i podwójne liczenie głosów. No i oczywiście podwójny koszt wyborów. Co tam drobne 150 mln zł! W zamian prezes przypomni, że seniorzy dostają darmowe leki. O tym, że tych „darmowych” leków przypada za 6 zł 70 gr na seniora już nie doda, bo po co kogoś drażnić?

Od miesięcy PiS systematycznie też ogranicza rolę samorządów, odbierając kolejne kompetencje i podległe instytucje – ośrodki doradztwa rolniczego, wojewódzkie fundusze ochrony środowiska, kolejne mają być urzędy pracy i nadzór budowlany. Aż chciałoby się zakrzyknąć: „cała władza w ręce rad”! To taka samorządność a’la PiS.

No i jeszcze prezes ukształtuje obywatela – zaproponuje nowe podręczniki historii, nowy zestaw lektur z polskiego, a żeby uwrażliwić Polaków – stworzy lekcje estetyki. Prezes podejmie się także „rewitalizacji inteligencji” – powoła Akademię Literatury, Narodowy Instytut Urbanistyki i Architektury, utworzy muzea niepodległości w każdym województwie… Powie nam co myśleć, co zjeść na śniadanie i jaką lekturę przeczytać przed snem… Tak powstanie wzorcowy obywatel a’la PiS.

Między wierszami prezes dodał, że „przywróci pluralizm mediów”. Do mocno trzymanych w swojej garści nitek władzy: pierwszej ustawodawczej (parlament), drugiej wykonawczej (rząd i prezydent) i trzeciej sądowniczej (chodzi o polityczne przejęcie Krajowej Rady Sądowniczej do którego usilnie prze, mimo protestów krajowych i zagranicznych instytucji publicznych), chce dołożyć władzę czwartą, czyli media. Wówczas miałby komplet. Zresztą, częściowo już ma, bo to, co prezentują media publiczne w swoich „programach informacyjnych” woła o pomstę do nieba. Gierkowska propaganda mogłaby brać lekcje.
Lech Wałęsa, jeszcze jako przewodniczący NSZZ „Solidarność” w słynnym przemówieniu w Kongresie Stanów Zjednoczonych w 1989 r., mówił „My, Naród” („We, the People”). Jarosław Kaczyński jeszcze tego głośno nie powiedział, ale każdym swoim poczynaniem pokazuje, że zamiast „My, Naród”, u niego jest „Ja – Polska”. A to bardzo niebezpieczny tok myślenia. Tak rodzi się autokratyzm.

 

Adam Jarubas