– Dla mnie najistotniejsze jest to, że udało nam się nawiązać efektywną współpracę z samorządami ponad podziałami politycznymi. Przy rozdziale unijnych dotacji nie było ważne, z jakiej opcji politycznej jest wójt czy burmistrz, liczył się tylko interes społeczny – mówi Adam Jarubas, wiceprezes Polskiego Stronnictwa Ludowego, podsumowując swoją pracę na stanowisku marszałka województwa świętokrzyskiego w latach 2006-2018.
– Po dwunastu latach oddaje Pan fotel marszałka województwa świętokrzyskiego. Co w tej chwili chciałby Pan powiedzieć swoim wyborcom, a co swoim przeciwnikom politycznym?
– Wyborcom i wszystkim mieszkańcom regionu na pewno chciałbym podziękować za wspólną pracę, która daje mi poczucie dobrze wykonanego zadania. Choć pewnie nie brakowało też momentów i spraw wokół których powinniśmy skupić więcej energii, bardziej się przyłożyć i bardziej ze sobą współpracować, a wtedy i efekty byłby zdecydowanie lepsze. Ale gdy patrzę na całość tego procesu rozwojowego, w jakim miałem możliwość i honor wziąć udział, to rzeczywiście Ziemia Świętokrzyska zmieniła się nie do poznania. Wartość inwestycji, które przeszły przez moje ręce, to ponad 12 mld zł samych dotacji różnego typu, nie tylko tych z Unii Europejskiej. To olbrzymia praca i poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Województwo przekazujemy następcom w dobrym stanie. Zadłużenie jest na poziomie 21 procent dochodów. W porównaniu do innych regionów to są bardzo dobre wskaźniki. Jest wiele inwestycji, które właśnie teraz są realizowane jak obwodnica Staszowa, Daleszyc, Włoszczowy, Radzanowa, droga z Chęcin do Małogoszcza czy z Ostrowca do Bałtowa. To ja i moi urzędnicy przez lata zajmowaliśmy się ich przygotowaniem, realizowaliśmy procedury, wybraliśmy wykonawców. Teraz można powiedzieć, że następcy będą mieli możliwość przecinania wstęgi i odcinania kuponów za pracę, którą my włożyliśmy. Ale myślę, że to jest też takie przesłanie dla następców, żeby kontynuowali te dobre rzeczy, które nam udało się zapoczątkować. Ale być może powinni poszukać też nowych możliwości tkwiących w dobrym połączeniu energii wszystkich samorządów, przedstawicieli różnych instytucji jak wyższe uczelnie czy szkoły zawodowe. Mam takie poczucie, że jest to obszar, gdzie można było zrobić więcej, znaleźć lepszą synergię we współdziałaniu różnego rodzaju instytucji w regionie. Dlatego życzę mojemu następcy, żeby był w tym skuteczny. Wiara w to, że coś samo się zadzieje, że jest jakiś olimp, na którym siedzi marszałek i jego sprawczość jest stuprocentowa jest błędem. Marszałek pełni rolę inspiratora – ważną jeśli chodzi o zdobycie funduszy. Trzeba też ludzi zapraszać, próbować ich uwieść do projektu pod tytułem rozwój województwa świętokrzyskiego. Mam nadzieję, że mojemu następcy uda się to zrobić.
– Co uznaje Pan za swój największy sukces, a co za porażkę tych dwunastu lat na czele samorządu województwa świętokrzyskiego.
– Dla mnie najistotniejsze jest to, że udało nam się nawiązać efektywną współpracę z samorządami ponad podziałami politycznymi. Przy rozdziale unijnych dotacji nie było ważne, z jakiej opcji politycznej jest wójt czy burmistrz, liczył się tylko interes społeczny, w myśl zasady, że to Świętokrzyskie jest najważniejsze. Kiedy 12 lat temu obejmowałem urząd marszałka, wtedy mieliśmy taką dość egzotyczną koalicję – PSL, PO i PiS. Znalazłem się pomiędzy dwiema zwalczającymi się partiami. I wtedy wdrożyliśmy ideę preselekcji projektów unijnych – każda gmina określiła swoje potrzeby, a my w miarę możliwości staraliśmy się równomiernie rozdzielić unijne pieniądze. Ten system zadział, bo nawet nie mieliśmy odwołań. Efektem tego działania i ogromnym naszym sukcesem jest zrównoważony rozwój regionu. Dla mnie osobiście nie ma inwestycji ważnych i ważniejszych, liczą się tylko potrzeby mieszkańców. I nie ma porównania wprost takich inwestycji jak most w Połańcu za 100 milionów złotych do wodociągów w Nowej Słupi, gdzie jeszcze 10 lat temu wodę woziły beczkowozy. Z perspektywy mieszkańców ta inwestycja, warta kilka milionów złotych, jest bardziej wartościowa i potrzebna do życia niż ta wielka. Ja się szczególnie cieszę, że w Świętokrzyskiem udało nam się złamać taki stereotyp, że życie na wsi oznacza coś gorszego. Dziś w wielu wiejskich gminach warunki do życia są lepsze niż w Kielcach. I to nawet w tych bardziej oddalonych. To także wielka zasługa lokalnych samorządowców, którzy dobrze wykorzystali czas i możliwości, dzięki temu idea zrównoważonego rozwoju w naszym regionie się zmaterializowała i z tego jestem bardzo dumny. Mam kilkanaście honorowych obywatelstw gmin i to jest mój osobisty sukces. To jest ślad mojej działalności. Przynależność do określonej partii nie decyduje o przyznaniu dotacji – tej zasady staraliśmy się trzymać, choć pewnie można było jeszcze lepiej tego pilnować. To też jest rola marszałka, żeby na to z góry patrzeć i powstrzymywać ambicje własnego środowiska. Być może nie zawsze mi się to udawało, bo środowisko Polskiego Stronnictwa Ludowego szczególnie po poprzednich wyborach zafunkcjonowało w bardzo wielu przestrzeniach, w większości powiatów i gmin, z silnym mandatem w województwie. I pewnie nie do końca zdaliśmy ten egzamin żeby zachować wrażliwość i z pokorą podchodzić do spraw mieszkańców. Za to nas ludzie ukarali odsyłając na ławkę rezerwowych.
– Plany na przyszłość…
– Ludzie mnie zapamiętają jako człowieka stale za czymś goniącego. Sam się łapałem na tym, że biegałem po korytarzach, bo ciągle się gdzieś spieszyłem. Myślę, że teraz będę spacerował, choć moja żona żartuje, że do czasu, bo pewnie niebawem znów znajdę dla siebie nowe wyzwania. Na pewno dziś mam więcej czasu dla rodziny. Mam też plany naukowe, w zeszłym roku obroniłem doktorat z polityk regionalnej i myślę to jest ten moment, żeby zrobić kolejny krok w tym kierunku. Na pewno będą aktywnym samorządowcem, będę odwiedzał te miejsca w regionie, z którymi czuję związek emocjonalny. Mam silne relacje z mieszkańcami, będę je pielęgnował i będą pomagał ludziom którzy uznają że Adam Jarubas może im być w czymś pomocny. Uważam, że moją rolą jako radnego opozycji będzie wspieranie nowego Zarządu Województwa Świętokrzyskiego w rzeczach dobrych i punktowanie w rzeczach słabych, wszędzie tam, gdzie można zrobić coś lepiej.