Dokąd idziemy?
Patrząc wstecz, analizując wszystkie wydarzenia, których byłem uczestnikiem i świadkiem od 1990 r., niejednokrotnie sam zadaję sobie wiele pytań, biję się ze swoimi myślami, gdy czytam i analizuję projekty przygotowywanych w ostatnim okresie aktów prawnych. Nie ukrywam, że w przypadku wielu ustaw, gdzie kwestie dotyczą w szerszym lub mniejszym zakresie samorządów, zastanawiam się, w którym kierunku idziemy.
Dlaczego rząd nie lubi samorządowców?
Stawiałem niejednokrotnie pytanie podczas swoich wystąpień, dlaczego obecny rząd, jego ministrowie tak bardzo nie lubią samorządów i samorządowców. W każdej z tych ustaw kwestia samorządu przewija się, jak edukacja, ochrona środowiska, właściwe funkcjonowanie społeczności lokalnych. Wszystkie zmiany są spychane na karb samorządów. Praktycznie przestała wypełniać swoją rolę Komisja Wspólna Rządu i Samorządu. To bardzo źle wróży, bowiem jako ci, którzy współdziałaliśmy w samorządzie w 1990 r., pamiętamy, że w latach 2005-2007 też zredukowano znaczenie i rolę tego organu, który pomagał rozwiązywać problemy i uzgadniać stanowiska w przygotowywaniu aktów prawnych w procesie legislacyjnym. Doszło do tego, że Komisja Wspólna przestała funkcjonować, czyli samorządy nie mogły wyrazić swojej opinii do przygotowanych aktów prawnych, a szczególnie tam, gdzie to ich bezpośrednio dotyczyło. Zastanawiam się, gdzie podziały się te zapowiedzi z expose pani premier, w którym zachęcała wszystkie strony do aktywności, rozważań, przedstawiania swoich rozwiązań. Przez tak długi okres funkcjonowania w samorządzie dane mi było od 1990 r. pełnić różne funkcje na różnych szczeblach, łącznie z zaszczytną, którą sobie poczytuję za uznanie, funkcję prezesa Związku Powiatów Polskich. Zawsze wtedy wnioskowaliśmy i dopominaliśmy się, by samorząd był partnerem rządu, administracji. Takie bowiem były założenia tych, którzy są praktycznie ojcami samorządu i samorządności.
Podkreśliłem to w dyskusji i po pierwszym czytaniu nad nową ustawą dotyczącą wyborów samorządowych, które mają się odbyć w 2018 r. Gdzie podziały się te założenia, te kanony samorządności prof. Regulskiego, prof. Kuleszy, prof. Stępnia i całego szerokiego grona współpracowników. Dlaczego społeczności lokalne, grona osób i ludzi żyjących poza wielkimi ośrodkami i miastami są tak traktowane, aby w wyniku rozstrzygnięć, rozwiązań czy nawet przeprowadzonych wyborów nie mogli liczyć na to, że będą mieli w gremiach decyzyjnych, na szczeblu gminy czy powiatu, swoich przedstawicieli?
Szanujmy to, co lokalne
Wszystko to, co jest proponowane w nowej ordynacji wyborczej budzi olbrzymi niepokój, szczególnie wśród tych, którym dane było w tym samorządzie funkcjonować przez wiele lat. Działając w samorządzie gminy, małej gminy do 20 tys. mieszkańców, praktycznie mogłem się przekonać, jak te mechanizmy wyboru, wyłaniania radnych funkcjonowały, jak małe społeczności, z małych miejscowości mogły liczyć na to, że wybiorą tego, którego uważają za właściwego do ich reprezentowania na szczeblu Rady Gminy.W tej chwili proponowane nowe założenia i zapisy praktycznie wykluczają możliwość udziału przedstawicieli tych najmniejszych miejscowości lokalnych w pracach samorządu gminnego. Obawy budzi wiele zapisów, np. kandydatem na radnego gminy może być człowiek nie tylko z gminy, ale też z powiatu i województwa. Obawy budzi też zmiana systemu większościowego na proporcjonalny. Będzie to preferować oczywiście duże komitety wyborcze, chociaż słyszymy, że zapisy projektu nie wykluczają udziału lokalnych komitetów wyborczych. Tak, udziału nie wykluczają, jednak w żaden sposób nie dają nawet szans na to, by kandydaci z komitetów lokalnych znaleźli się później w gronie wybranych. Określony próg wyborczy na 5 proc. jest fikcją, bowiem już z pierwszych symulacyjnych wyliczeń widać, że będzie on musiał niejednokrotnie być na poziomie 15, 20 i więcej procent. Stąd nasz sprzeciw, nasze zdecydowane zdanie, by szanować to, co lokalne, szanować wartości i potencjał Polski gminnej czy powiatowej, bowiem wszystkie te elementy, ogniwa powinny się uzupełniać i energia z nich powinna być jak najlepiej spożytkowana dla rozwoju naszego kraju, zgodnie z naszą najlepszą tradycją i historią
Czy znów Polak mądry po szkodzie?
Myślę, że idziemy w dość trudnym do zrozumienia kierunku. Oby się nie okazało, że mądry Polak po szkodzie. Te wszystkie kwestie mogą być i są na razie realizowane przy ocenie dobrego wzrostu gospodarczego, zadowolenia społecznego. Nie czas, by w tym miejscu oceniać, skąd bierze się taki poziom zadowolenia społecznego. Niemniej jednak należy sobie życzyć wzajemnie, by jak najdłużej trwała dobra sytuacja w kraju, Europie, na świecie, bowiem rokroczne asygnowanie tak znaczących kwot na obszar wsparcia społecznego może w perspektywie czasu być bardzo trudne do realizacji i może również spowodować zahamowanie procesów gospodarczych. Budzi nasze zaniepokojenie to, że obserwujemy, np., spadek tempa inwestycji realizowanych w naszym kraju nie tylko przez podmioty z rodzimym kapitałem, ale z kapitałem zewnętrznym. Stąd myślę, że będziemy zdecydowanie, nie wychodząc poza przyjęte, cywilizowane postępowanie, dyskusje, wskazywać na te elementy, prosić i wnioskować o takie zmiany, które mogłyby zapewnić harmonijny rozwój przede wszystkim gospodarczy, zapewnić wpływ na właściwy kształt sfery finansowej. Będziemy dążyć do tego, by zachować poszanowanie nie tylko dla aglomeracji dużych miast i skupionych wokół nich obszarów metropolitarnych, ale także zapewniać właściwe warunki rozwoju i dobrobytu dla małych środowisk, dla gmin, powiatów, nie tylko położonych blisko ośrodków decyzyjnych.
Trudny czas przed nami
Minione ćwierć wieku wskazuje, że ten wykrzesany, uwolniony potencjał, który mógł zaistnieć i oddziaływać na rozwój gospodarczy, społeczny w latach 90., gdzie samorządy mogły realizować zadania w oparciu o idee i założenia tej pierwotnej, początkowej idei samorządności, nie powinny być odkładane ad acta czy zastępowane być innymi rozwiązaniami. Ludzie sami proponowali pewne rozwiązania i później robili wszystko, by je realizować. To całkiem inny sposób rozwiązywania problemów niż w dużym mieście, gdzie większość ludzi jest anonimowa i gdzie życie jest regulowane innymi założeniami. Bardzo ważny i trudny okres przed nami, niebawem okaże się, jakimi rozwiązaniami będzie można realizować przyjęte założenia, które według wicepremiera Morawieckiego są bardzo ambitne i mają sprowadzić nas na zupełnie inny, wyższy poziom. Zgadzam się z tym, bo zależy mi na tym, byśmy byli krajem rozwiniętym, szanowanym i mającym coraz wyższy przyrost wskaźnika PKB. Miejmy jednak świadomość, że to wszystko mają zrobić ludzie. I to nie tylko ci funkcjonujący w stolicy, w kręgach rządowych, parlamentarnych czy centralnych urzędów, to przede wszystkim mają zrobić ci w gminach, powiatach, województwach. I dlatego teraz należałoby z szacunkiem podchodzić do tych sugestii, propozycji, które płyną z tych szczebli samorządowych. Trudny okres przed nami jako krajem, przed parlamentem, wiele z tych kwestii budzi bardzo gorące dyskusje, jest duży poziom emocji. Czy to wszystko przełoży się na bardzo dobre rozwiązania, chciałbym w to wierzyć, że tak będzie. Rzeczywistość pokaże. A co się tyczy się wyborów samorządowych, to okaże się to w niedługim czasie, bo pewne założenia muszą być przyjęte ze stosownym wyprzedzeniem przed jesiennymi wyborami samorządowymi. A później sam ich przebieg, efekty to już jest przedział czasowy dłuższy. I oby się nie okazało, że po pewnym czasie trzeba wracać do wcześniejszych rozwiązań, a czas juz minął.
Kazimierz Kotowski